I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń?
Czy to jest kochanie?- A. Mickiewicz
Mała, niebieskooka dziewczynka ubrana
w różową, króciutką sukienkę jechała wraz ze swoimi rodzicami dużym samochodem
przez ruchliwą autostradę. Jej długie, brązowe włosy związane w dwa warkoczyki
wolno powiewały, dzięki wiatru wpadającemu przez uchyloną szybę. Dziewczynka
siedziała w swoim fioletowym foteliku z tyły, przypięta pasami, a jej bardzo
młodzi rodzice zajmowali miejsca przed nią. Ojciec kierował autem i co chwila
dociskał pedału gazu, a czerwona wskazówka na liczniku unosiła się coraz
bardziej ku górze. Żona mężczyzny siedząca obok spojrzała na niego z pogardą i
zaczęła wykrzykiwać to co ją już martwiło od dawna. Była pewna, że ją zdradził
z jej najbliższą przyjaciółką. Mężczyzna był coraz bardziej zdenerwowany przez
co ścisnął mocniej kierownice pojazdu i nie patrząc przed siebie zaczął się
wszystkiemu wypierać. Zaczęła się bardzo nieprzyjemna kłótnia, a atmosfera
panująca w samochodzie, była tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Dziewczynka
siedząca z tyłu przypatrywała się temu wszystkiemu z otwartą buzią i łzami w
oczach. To nie pierwszy raz gdy jej rodzice się kłócą. Chciałaby mieć takich
rodziców, jak jej koleżanki z pierwszej klasy, jednak to tylko skryte marzenia.
Małżeństwo nigdy nie przejmowało się swoim dzieckiem. Byłoby lepiej gdyby się w
ogóle nie urodziło. Traktowali ją tylko jak zwykły przypadek podczas suto
zakrapianej imprezy. Właśnie teraz zmierzali w stronę ośrodka dla niechcianych
dzieci, aby oddać córkę w ręce całkiem obcym osobom. Siedmiolatka o niczym nie
wiedziała, była przekonana, że jadą do dziadków. Kłótnia między rodzicami coraz
bardziej zaostrzała się.
-Mamo, Tato proszę nie kłóćcie
się.-powiedziała błagalnym i cichym głosem dziewczynka. Mama odwróciła się i
spojrzała na swoją córkę swoimi niebieskimi oczami.
-My się nie kłócimy, tylko rozmawiamy.
Za chwilę będziemy u babci.- odpowiedziała jej matka, choć to było zupełne
kłamstwo. Mężczyzna prowadzący samochód nie mógł już tego dłużej słyszeć.
Odwrócił się w stronę kobiety.
-Może powiesz jej już prawdę do jasnej
cholery?!-krzyknął i poczuł, że zjechał na inny pas. Odwrócił głowę i ujrzał
przed sobą duże światła, wielkiego, czarnego tira. Był już pewny, że to
ostatnie chwile ich życia. Żona i dziewczynka zaczęły krzyczeć, a mężczyzna zamknął
oczy i czekał na śmierć. Ułamek sekundy i poczuł wielki ból, oraz trzaski
gniotącej się blachy. Po paru minutach mała dziewczynka otworzyła oczy i
uświadomiła sobie, że strasznie boli ją całe ciało. Z daleka usłyszała odgłosy
jadącej karetki. Podniosła głowę i zobaczyła swoich rodziców całych czerwonych
od krwi. Mieli zamknięte oczy i byli cali bladzi. Dziewczynka wyciągnęła małą,
zadrapaną rączkę do swoich rodziców i dotykając ich wypowiedziała ostatnie
słowa w swoim, jakże krótkim życiu.
-Mamo, Tato ja nie chcę umierać!
Julie
obudziła się przerażona i cała zlana potem. Znowu przyśnił jej się ten sam sen,
który powtarza się już od pięciu lat. Zawsze ten sam początek i koniec. Był on
tak wyraźny, że brązowowłosa czuła się jakby sama zginęła w wypadku.
Przewróciła się na wznak i chciała trochę ustatkować swój oddech. Nie rozumiała
dlaczego właśnie ta historia co prawie każdą noc jej się śni. Przekręciła głowę
w prawo i spojrzała na okno. Pogoda raczej nie była zbyt obiecująca, ponieważ
niebo było całe zakryte ciemnymi chmurami, a krople co chwila odbijały się o
parapet tworząc jakiś niezrozumiały rytm. Dziewczyna nie była zadowolona z
początku tego dnia. Spojrzała na duży, brązowy zegar wiszący w jej pokoju,
który wskazywał godzinę 10:30. Nagle usłyszała dźwięk dzwoniącego na dole
telefonu domowego. Zdziwiła się bo raczej rzadko ktoś na niego dzwonił. Wyszła
powoli z łóżka i wolnym krokiem udała się po schodach na dół. Doszła do
telefonu, nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła głośnik do ucha.
-Halo? To
ty Julie?- usłyszała świergoczący głos swojej matki. Co to za pytanie, a kto
niby miałby odebrać.
-Nie
święty Mikołaj.-odpowiedziała z sarkazmem.
-Haha
bardzo śmieszne… Dzwonię w innej sprawie.- dziewczyna wsłuchiwała się co ma jej
matka do powiedzenia.
-No to
mów.
-Pamiętasz
mieliśmy wrócić jutro, ale musimy zostać dłużej na 2 tygodnie. Bardzo cię przez
to przepraszamy, ale taka praca. Córka naszych znajomych ma jutro przyjść do
ciebie i miło spędzić z tobą czas. Mam nadzieję, że przyjmiesz ją przyzwoicie.-
Julie na same te słowa wręcz zrobiła się bordowa ze złości. Nie była zadowolona
z tego, że jutrzejszy dzień spędzi pewnie z jakąś pustą lalunią.
-Wiesz,
mnie to nie obchodzi kiedy wrócicie. Jak dla mnie może to być jutro, ale także
za 2 lata. Mam was już gdzieś!-wykrzyknęła to, co uważała już od dawna.
-Julie
Brown jak ty się odzywasz! Nie obchodzi mnie co sobie myślisz, ale masz jutro
mile przywitać swojego gościa!...- matka brązowowłosej mówiła coś dalej jednak
dziewczyna odsunęła telefon od ucha
przez co można było usłyszeć tylko jakieś niezrozumiałe szmery.
-Już
skończyłaś? Widzisz skaczę wręcz ze szczęścia z powodu jutrzejszego gościa! Nie
będę już Ci zajmować czasu, lepiej wracaj do pracy! Cześć!-wykrzyczała
dziewczyna i rzuciła słuchawką o stolik. Zapowiadał się następny nie udany
poranek dla dziewczyny. Brązowowłosa spojrzała na wyświetlacz swojego iPhona i
zobaczyła godzinę 12, a była jeszcze w piżamie. Chciała już odłożyć telefon,
jednak przyszła w tym momencie do niej wiadomość. Odblokowała iPhona i
zauważyła nadawcę sms’a:,,Niall”.
Mimowolnie jej kąciki ust uniosły się ku górze. Szybko dotknęła koperty i
odczytała wiadomość.
,,Hej mam nadzieję, że pamiętasz o
dzisiejszym spotkaniu?”
Brązowowłosa
przez chwilę miała pustkę w głowie, jednak coś ją oświeciło. Przypomniało jej
się, że była umówiona dzisiaj o 15 przed kinem. Gdyby nie sms zapomniałaby by
całkowicie. Szybko odpisała na wiadomość.
,,Oczywiście, że pamiętam. Do
zobaczenie”.
Dotknęła,,
wyślij” i szybko pobiegła drewnianymi, brązowymi schodami w stronę swojego
pokoju. Musiała się przecież jakoś przyszykować. Otworzyła jasnobrązowe,
mahoniowe drzwi i wbiegła do pokoju. Podeszła do szafy, otworzyła ją i
poszukała jakiegoś odpowiedniego stroju. Po chwili znalazła już zestaw i udała
się w strone swojej marmurowej łazienki. Zdjęła piżamę i weszła pod prysznic. Po paru minutach
kąpieli wyszła i osuszyła swoje ciało do sucha białym, miękkim ręcznikiem.
Ubrała wybrany zestaw czyli kremowy sweter, ciemne rurki, brązowy komin, czarne buty na obcasie, a do tego wybrała naszyjnik z sową i kilka bransoletek. Podeszła do dużego lustra, sięgnęła po
suszarkę i gorącym strumieniem powietrza, szybko wysuszyła swoje długie, brązowe
włosy. Na swoją fioletową szczoteczkę nałożyła trochę pasty i dokładnie
wyszczotkowała zęby. Wyczesała długie, brązowe włosy i pozwoliła im swobodnie opadać na jej ramiona. Spojrzała na swoją twarz i
postanowiła nie malować się zbyt mocno. Wyjęła
dużą, białą kosmetyczkę z szafki
obok umywalki. Na swoją bladą twarz nałożyła trochę podkładu, kreski na
powiekach zrobiła eye-linerem, gęste rzęsy wytuszowała, a na policzki dała
niewielką ilość pudru. Przyjrzała się
swojemu odbiciu w lustrze i musiała przyznać, że wyglądała całkiem dobrze.
Wyszła z łazienki i zeszła powoli
schodami na dół. Spojrzała na zegar i doznała wręcz osłupienia. Wskazywał on
godzinę 14:30 to oznaczało, że trzeba już wyjść z domu. Przypomniała sobie, że
nie jadła jeszcze nic od rana więc szybko złapała za czerwone jabłko, leżące na
białym półmisku w kuchni. Wzięła swoją brązową torebkę i zapakowała do niej
wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Schowała swojego czarnego iPhona do prawej
kieszeni brązowych spodni. Zarzuciła na siebie szybko swój czarny, płócienny
płaszcz i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz. Schowała go do torebki i
skierowała się w stronę kina. Pogoda w Londynie poprawiła się i czasami można
było poczuć wiosenne promienie słońca. Brązowowłosa miała do kina dość blisko,
więc postanowiła się przejść. Z daleka można było usłyszeć radosne piski bawiących
się dzieci. Julie przeszła szybkim krokiem przez jezdnie i już zauważyła miejsce do, którego podążała.
Dziewczyna przyspieszyła kroku i parę metrów przed budynkiem zauważyła niebieskookiego
chłopaka. Mimowolnie jej kąciki ust uniosły się ku górze. Blondyn także zauważył
dziewczynę i zaczął się jeszcze bardziej uśmiechać, a w jego niebieskich oczach można
było dostrzec iskierki. Szybkim i stanowczym krokiem podszedł do dziewczyny.
-Hej.-powiedział
nieśmiało. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechając się odpowiedziała to
samo.
-A tak
szczerze to chce Ci się iść do kina, czy może gdzieś indziej?-spytał i uniósł
brwi do góry. Brązowowłosa zamyśliła się chwilę.
-Możemy
iść gdzieś indziej. A co zaproponujesz?-uśmiechnęła się.
-A co
powiesz na spacer, aby lepiej się poznać?-spytał. Brązowowłosa w głębi duszy
wolała iść na spacer niż do kina i była zadowolona z tego obrotu sytuacji.
-Ok. Więc
chodźmy.-powiedziała i poszli wolnym krokiem w stronę parku.
-Powiesz
mi coś o sobie?-spytał chłopak nieśmiało i spojrzał na dziewczynę.
-Nazywam
się Julie Brown, ale to już wiesz. Raczej jestem samotniczką i realistką. Mam
słaby kontakt z rodzicami, oraz nie mam rodzeństwa.-odpowiedziała dziewczyna.
Chłopak uważnie słuchał każdego jej słowa.
-A jeśli
mogę się spytać, to czemu masz taki, a nie inny kontakt z rodzicami?-spytał, a
dziewczyna zaczęła kopać mały, siwy kamyk leżący na chodniku.
-Tak naprawdę
widzimy się tylko dwa razy do roku, czyli w
święta. Wolą zajmować się swoją karierą.-odpowiedziała dziewczyna cicho.
-Oni w głębi
duszy bardzo Cię kochają, tylko może nie chcą okazywać swoich uczuć.-
odpowiedział blondyn, a dziewczyna przez chwilę zamyśliła się.
-Może i
masz rację. Dobrze gadasz.-powiedziała brązowłosa, a chłopak uśmiechnął się.
-A co
lubisz najbardziej robić?-spytał
-Lubię grać
na gitarze, choć ostatnio rzadko to robię.-odpowiedziała dziewczyna i
zauważyła, że chłopak był z tego zadowolony. Właśnie teraz dochodzili do parku
i usiedli na dużej, brązowej ławce. Z daleka można było usłyszeć świergot najróżniejszych
ptaków. Miejsce to było bardzo malownicze i fascynujące. Nawet dzisiaj- w
sobotę nie było tutaj nikogo.
-To może
teraz ty powiesz coś o sobie?-spytała Julie. Chłopak zamyślił się chwilę.
-Mam na
imię Niall Horan. Urodziłem się w Mullingar, ale od nie dawna mieszkam tutaj.
Może Cię trochę rozumiem, bo także tęsknię za moimi rodzicami. Uwielbiam grać
na gitarze i jeść.-brązowowłosa na samo ostatnie słowo roześmiała się.
-A czemu
przeprowadziłeś się tutaj do Londynu?-spytała. Zauważyła, że Niall myśli chwilę
nad odpowiedzią.
-Bo… tutaj
się teraz uczę.-odpowiedział z brakiem przekonania w głosie. Dziewczyna
pomyślała chwilę nad jego odpowiedzią, ale wolała już nie drążyć tego
tematu. Nagle usłyszeli dźwięk
dzwoniącego telefonu blondyna. Chłopak przeprosił na chwilę i odszedł dalej,
aby porozmawiać. Po paru minutach wrócił z widocznym smutkiem na twarzy.
-Niestety
ja już muszę iść.-powiedział cicho.
-Ok. To
cześć.-powiedziała dziewczyna i już chciała odejść, jednak chłopak złapał ją za
ramię. Odwróciła się w jego stronę i podniosła brwi do góry w znaku zapytania.
-Czekaj,
odprowadzę Cię.-odpowiedział chłopak uśmiechając się.
-Ale to
blisko, nie musisz jeśli się spieszysz.-odpowiedziała szybko brązowowłosa.
Niall zaśmiał się pod nosem.
-Mogą
chwilę na mnie poczekać. Chodźmy.- podążyli w stronę domu Julie. Nad Londynem
panował już zmrok i robiło się coraz chłodniej. Po paru minutach byli już na
miejscu i zatrzymali się przy furtce.
-Już
jesteśmy na miejscu? Nawet nie zdążyliśmy porozmawiać.-powiedział chłopak
robiąc smutną minę.
-No
niestety.-odpowiedziała Julie i uśmiechnęła się ciepło.
-Ja już
muszę iść. Do zobaczenia.
-Do
zobaczenia.-powiedziała brązowowłosa i każdy rozszedł się w swoją stronę.
Przeszła przez piękny ogród i podeszła do drzwi. Poszukała chwilę w torebce, za
kluczami i wyjęła je. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Zdjęła szybko swój
czarny płaszcz i ściągnęła z nóg buty. Uśmiech mimowolnie wkradał się na jej
bladą twarz. Weszła do kuchni i otworzyła dużą, siwą lodówkę. Nie miała ochoty
na nic do jedzenia, więc wyjęła tylko butelkę wody i odkręciwszy ją szybko się
napiła. Udała się w stronę swojego pokoju. Otworzyła białe, mahoniowe drzwi i
podeszła do łóżka. Wyjęła ze swojej prawej kieszeni iPhona i położyła go na
drewnianej półce obok. Spojrzała na zegar i zobaczyła godzinę 21. Zdziwiła się,
że tak długo była z Niallem. W ogóle nie odczuła mijającego czasu. Podeszła do
swojej szafy i wyciągnęła dużą, siwą koszulkę do spania. Udała się w stronę
swojej marmurowej łazienki. Podeszła do wanny i odkręciła strumień ciepłej wody
i dodała trochę płynu do kąpieli. Zdjęła ubrania i zanurzyła się w piękni pachnącej,
różami cieczy. Po paru minutach wyszła i
osuszyła swoje ciało miękkim, fioletowym ręcznikiem. Założyła bieliznę i
wcześniej wybraną koszulkę oraz podeszła do dużego lustra, wiszącego nad
umywalką. Wyszczotkowała dokładnie swoje zęby. Wytarła mokre włosy ręcznikiem i sięgnęła po szczotkę. Wyczesała swoje
długie, brązowe włosy i pozwoliła im swobodnie opadać na jej ramiona. Wyszła z
łazienki i szybkim krokiem poszła do pokoju. Położyła się na swoim dużym, wygodnym
łóżku i usłyszała dźwięk przychodzącej do niej wiadomości. Wyciągnęła rękę w
stronę telefonu i nie patrząc na nadawcę odczytała:
,,Dziękuje za mile spędzone
popołudnie. Do zobaczenia i dobranoc”.
Kąciki ust
brązowowłosej uniosły się ku górze i z uśmiechem na ustach zasnęła.
__________________________________________________________________________
Wiem, że będę się teraz powtarzać, ale muszę to powiedzieć. Wyszedł mi beznadziejnie, chciałam inaczej opisać spotkanie Nialla i Julie, ale mi nie wyszło. Taki jakiś nie ciekawy i do dupy. Dziękuję bardzo za nominację do Liebster Award;). Bardzo proszę, aby każdy kto tutaj jest dał znać o sobie pod postacią komentarza. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, być może za tydzień. I jak sen Julie? Zapraszam serdecznie do zakładki ,,Pytania do bohaterów/autorki.