poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 9


,,Pamiętaj, że 60 sekund smutku zabiera ci minutę szczęścia.”



Gdy blondynka miała już wszystkie potrzebne produkty podążyłyśmy w stronę kasy. Stałyśmy w bardzo długiej kolejce i gdy Lucy zapłaciła  za produkty wyszłyśmy z sklepu, następnie podążyłyśmy w stronę jej domu spacerując oraz cały czas się śmiejąc z wcześniejszej sytuacji. W dobrych humorach doszłyśmy do małej furtki. Otworzyłyśmy ją i po przejściu przez piękny ogród zatrzymałyśmy się u progu drzwi. Lucy włożyła rękę do swojej brązowej torby i po chwili wyjęła pęk kluczy. Przekręciła zamek i szybko otworzyła duże, brązowe drzwi, które wydały głośny zgrzyt. Weszłyśmyy do holu i zdjęłyśmy swoje plaszcze oraz buty. Z siadkami pełnymi zakupów podążyłyśmy w stronę kuchni.
-Spodobałaś się i to bardzo temu kędzierzowatemu.- powiedziałam unosząc brwi ku górze. Lucy spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Zwykły palant.-ujęła.
-Dlaczego, przecież go nawet dobrze nie znasz.-gdyby wzrok blondynki mógł zabijac na pewno jechałabym już do kostnicy. Nie wiem czemu tak zachwalałam Harry’ego. Może po prostu chciałam mu pomóc?
-Nie znam i nie chcę poznać.-dodała szybko. Cóż… chyba temat  zamknięty jest już ostatecznie.
-No jak chcesz.-odparłam. Blondynka skończyła rozpakowywanie sprawunków i usiadła obok mnie.
-Wiesz… ja nie chcę się wtrącać, ale może pogadałabyś ze swoimi rodzicami?-spytała niepewnie zielonooka. Zamyśliłam się chwilę.
-Tak szczerze, to  nie mam już o czym z nimi rozmawiać.-dodałam szybko.
-Ale powinniście sobie wszystko wytłumaczyć. Usiąść spokojnie i porozmawiać.-nie odpuszczała Lucy.
-No ok. To ja się już zbieram.-dodałam szybko wstając z drewnianego krzesła.
-Zadzwonię do ciebie później i spytam jak poszło. Trzymam kciuki.-odparła gdy skończyłam już zakładać moje miętowe Converse.
-To cześć. Dziękuję ci za wszystko.-uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie ma za co. W razie czego dzwoń..-dodała i powoli wyszłam na dwór. Nad Londynem cały czas panowała przyjemna temperatura, a wiatr co chwila przyjemnie muskał moją twarz. Trochę boje się tej rozmowy. Mam nadzieję, że nie będziemy od razu skakać sobie do gardeł. Musiałam już przerwać swoje rozmyślenia, ponieważ byłam już na miejscu. Wolnym krokiem udałam się do solidnych, mahoniowych drzwi. Złapałam za klamkę i biorąc duży oddech niepewnie weszłam do środka. Rozejrzałam się dookoła i czekałam na choćby najmniejszy odgłos kroków. Szybko zdjęłam z siebie swój czarny płaszcz i ściągnęłam buty. Weszłam powoli do kuchni i ujrzałam kompletną pustkę. Mogłam się tego spodziewać, że Oni będą w pracy. Miałam ochotę wszystko sobie z nimi wyjaśnić, jednak teraz już temat skończony. Spojrzałam na siwą, dużą lodówkę stojącą w rogu. Już z daleka ujrzałam małą, żółtą karteczkę. Podeszłam do  niej i zobaczyłam dobrze znany mi charakter pisma Vanessy.

,,Jeśli to teraz czytasz, stokrotnie cię przepraszamy za wszystkie nasze błędy. Jesteśmy z tym świadomi, że to tylko  i wyłącznie nasza wina. Mogliśmy cię nie okłamywać przez tyle lat.  Przepraszamy, że nie ma nas tutaj razem z tobą, jednak mieliśmy pilną delegacje w pracy. Wrócimy mniej więcej za miesiąc i wtedy sobie wszystko, spokojnie wytłumaczymy.”

Całujemy
Vanessa i Erick

Szybkim ruchem zerwałam kartę z lodówki i ja podarłam. Podeszłam do kosza stojącego w drugim rogu kuchni i wyrzuciłam wszystkie kawałki.  Nie wierzę już w te wszystkie obietnice o powrocie i spokojnym porozmawianiu. Poczułam wibrację w mojej prawej kieszeni spodni. Byłam pewna, że to Lucy i nie patrząc na napis odebrałam połączenie.
-Halo.-usłyszałam zachrypnięty głos, który na pewno nie należał do blondynki.
-Halo, a kto dzwoni?-spytałam.
-Julie to ja Harry nie pamiętasz mnie?
-Ah… To ty Harry co chcesz?-spytałam szybko.
-No bo wiesz chciałbym cię prosić o ten numer Lucy.-odpowiedział cicho. Zaśmiałam się pod nosem. Czy on już nie da sobie spokoju.
-Ale ja ci nie mogę go dać.-usłyszałam głośnie westchnienie chłopaka.
-A jak ładnie poproszę?-spytał z nadzieją.
-Nie ma mowy. Musisz sam się jej o to spytać.-odpowiedziałam.
-Ale ona i tak pewnie nie chce mnie widzieć.-odparł. Jezu dlaczego ja mam takie skaranie z nim?
-Wiesz, ona nie jest typem dziewczyny, która od razu się zakochuje.
-Aaa… Nie mogłabyś jakoś nas tak przez przypadek umówić?-spytał z nadzieją.
-Nie dasz mi już spokoju?-usłyszałam w słuchawce śmiech chłopaka.
-Nie odpuszczę.-dodał szybko. Zamyśliłam się chwilę.
-Ale ja nie bawię się w swatkę.-poinformowałam go.
-A taki jedyny raz?-on już sobie chyba naprawdę nie odpuści.
-Ok, więc mogę wyjść jutro z Lucy do parku i tam się niby przez przypadek spotkacie.
-O Jezu jesteś świetna! Wielkie dzięki!.-powiedział uradowany chłopak.
-Ej ale zaraz! Nikomu ani słowa. Będziemy tam około 14.-dodałam
-Ok mi pasuje. To do zobaczenia.- odparł i szybko się rozłączył. Z kim ja żyję na tym świecie?! Szybko wybrałam numer do Lucy.
-Hej i jak rozmowa?-spytała szybko.
-Nijak, nawet ich w domu nie ma.-odpowiedziałam szybko. Dziewczyna głośno westchnęła.
-Nie martw się, głowa do góry! Jeszcze porozmawiacie nie raz.-dodała
-Tak na pewno… Ja dzwonię w innej sprawie.
-No dawaj.
-Poszłabyś jutro ze mną do parku gdzieś tak o 14?-spytałam szybko.
-Wiesz czemu nie. Wezmę swoją deskę dawno już nie jeździłam.-dodała zadowolona.
-Ok, więc jesteśmy umówione.  Parę minut przed 14 będę przy twoim domu.-poinformowałam Lucy.
-Super więc do zobaczenia!-dodała i skończyła połączenie. Schowałam telefon do mojej prawej kieszeni od spodni i głośno westchnęłam. Mam nadzieję, że jakoś jutro spokojnie ze sobą porozmawiają. Spojrzałam na duży, brązowy zegar w salonie. Wskazywał on godzinę 22. Poczułam się już zmęczona i udałam się  po drewnianych schodach na górę. Otworzyłam moje drzwi od pokoju i podeszłam do dużej, drewnianej szafy. Wybrałam luźną, siwą koszulkę, spodenki i bieliznę. Następnie udałam się w stronę mojej marmurowej łazienki. Podeszłam do wanny i odkręciłam ciepły strumień wody. Dolałam do niej trochę płynu i zdjęłam z siebie ubrania.  Zanurzyłam się  w ciepłej, pachnącej cieczy i rozkoszowałam się chwilą. Po paru minutach wyszłam i owinęłam moje ciało kremowym ręcznikiem, a włosy czerwonym. Następnie nałożyłam na siebie wcześniej wybrane ubrania. Zdjęłam z głowy ręcznik i podeszłam do dużego lustra nad umywalką. Sięgnęłam po moją zieloną szczoteczkę, nałożyłam trochę pasty i dokładnie wyszczotkowałam zęby. Wzięłam  czarny grzebień i dokładnie wyczesałam moje długie, brązowe włosy po czym pozwoliłam im swobodnie opadać na me ramiona.  Wyszłam z łazienki i udałam się w stronę mojego pokoju. Położyłam się na wygodnym łóżku, przykryłam ciepłą, czerwoną kołdrą i udałam się na spotkanie z moim przyjacielem-Morfeuszem.


~*~

Obudziły mnie bezlitosne promienie słońca wpadające wprost do mojego pokoju przez niezasłonięte żaluzje. Otworzyłam powoli oczy i spojrzałam na zegar-godzina 10.  Postanowiłam jak najszybciej wstać i po chwili byłam już na równych nogach. Poczułam straszny głód, dlatego najpierw zeszłam na dół do kuchni. Podeszłam do dużej, siwej lodówki i szybko ją otworzyłam. Po chwili namysłu wyjęłam mleko, a z szafki obok kukurydziane płatki. Sięgnęłam po małą, białą miseczkę i  już po chwili zajadałam się swoim  śniadaniem. Po skończonym posiłku brudne naczynie odstawiłam do zmywarki i udałam się na górę. Weszłam do mojego pokoju i udałam się w stronę mojej drewnianej szafy. Otworzyłam ją i po chwili namysłu wybrałam zwykłe, ciemne rurki oraz szarą bluzę z kapturem. Następnie podążyłam w stronę mojej marmurowej łazienki. Podeszłam do umywalki i przemyłam  twarz zimną wodą, a następnie otarłam ją puchatym ręcznikiem. Zdjęłam ubrania, które miałam na sobie, a nałożyłam wcześniej wybrane. Sięgnęłam po moją zieloną szczoteczkę, nałożyłam trochę pasty i dokładnie wyszczotkowałam zęby. Postanowiłam dzisiaj się zbytnio nie malować, dlatego nałożyłam na  twarz trochę podkładu, a rzęsy wytuszowałam. Sięgnęłam po brązową szczotkę, wyczesałam dokładnie moja długie, brązowe włosy i związałam w niedbałego koka. Wyszłam z łazienki i udałam się w stronę mojego pokoju. Złapałam za dużą, czarną torbę i spakowałam do niej  już  od dawna nieużywane rolki. Sięgnęłam po mój czarny telefon i sprawdziłam godzinę-13. Zeszłam szybko na dół i założyłam  czarne trampki.  Otworzyłam solidne, mahoniowe drzwi ,wyszłam na dwór, po czym przekręciłam klucz. Schowałam go szybko do torby i udałam się w stronę domu Lucy. Londyn o tej godzinie stawał się coraz bardziej hałaśliwy i piękniejszy. Można było w oddali usłyszeć głośne piski dzieci bawiących się przy domach, oraz klaksony spieszących się ludzi.  Po paru minutach wolnego spaceru byłam już na miejscu. Wyjęłam z prawej kieszeni moich spodni telefon i napisałam do dziewczyny.
,,Już czekam;)”
Po chwili otrzymałam  krótką odpowiedź.
,,Idę ;P”
Po paru sekundach ujrzałam uśmiechniętą blondynkę wychodzącą z domu. Była ubrana w ciemne rurki, obszerną bluzę z kapturem a na nogach miała białe adidasy. W prawej ręce trzymała czarną deskę. Włosy związała w niestarannego koka.
-Hej!.-krzyknęła.
-Hej, chodźmy.-odpowiedziałam i podążyłyśmy w stronę parku. Już po paru minutach byłyśmy na miejscu i usiadłyśmy na małej ławeczce. Ja szybko zmieniłam swoje czarne trampki na rolki. Wstałyśmy i zaczęłyśmy jeździć, a ja wszędzie wypatrywałam Harry’ego. Gdzie on  jest do cholery ? Lucy zaczęła czegoś szukać w swojej siwej kieszeni  bluzy i po chwili wyciągnęła papierosa oraz zapalniczkę.  Szybko go zapaliła i rozkoszowała się chwilą gdy mentolowy dym wypełniał jej płuca. Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę i właśnie w tej chwili usłyszałam duży huk. Szybko podniosłam głowę i ujrzałam leżącą na ziemi Lucy a nad nią przestraszonego Harry’ego.
-Kurwa jak chodzisz?! Ślepy jesteś czy co?!-zaczęła się wydzierać dziewczyna. Odjechałam kawałek od nich i przyglądałam się wszystkiemu.
-Ale ja cię bardzo przepraszam.-zaczął się tłumaczyć chłopak.
-Ja mam w dupie twoje przeprosiny! Czy ty mnie śledzisz?!-krzyknęła.
-Nie… to był tylko przypadek. Ja cię bardzo przepraszam.
-Taa pierdol, pierdol ja posłucham!-dodała blondynka.
-To może na przeprosiny dasz się gdzieś zaprosić?-spytał z nadzieją kudłaty. Wiedziałam już zawczasu , że to był zły krok.
-Ty chłopczyku chyba na głowę upadłeś! Nie mam ochoty na żadne spotkania, ani na nachalnych chłopaków!-krzyknęła. Właśnie w tej chwili poczułam wibrację w mojej prawej kieszeni. Sięgnęłam po telefon i odczytałam napis ,,Niall”. Po chwili namysłu odebrałam połączenie.
-Halo.-powiedziałam niepewnie.
-Hej Julie! I jak tam nasz mistrz podrywu sobie radzi?-spytał śmiejąc się. Czy ten Harry musi mieć tak długi język.
-Totalna klapa. Wpadł na Lucy, ona się przewróciła i teraz cały czas się kłócą.-odpowiedziałam i usłyszałam jego głośny śmiech.
-Hahaha a on był taki pewny siebie. Muszę już kończyć później zadzwonię Cześć-dodał
-Cześć.-odparłam i zakończyłam połączenie. Cały czas słyszałam kłótnię tej dwójki.
-Czy ty sobie chłopczyku dasz kiedyś spokój?!-krzyknęła.
-Nie, nie dam.-upierał się.
-To możesz sobie pomarzyć! Cześć!- krzyknęła i odeszła czym prędzej od zielonookiego. Podeszłam powoli do naszego ,,mistrza podrywu”.
-Co ja  źle zrobiłem?-spytał załamany.
-Tak szczerze to wszystko.-odparłam
-A poradzisz mi coś?-spytał z nadzieją.
-Myślę, że Lucy nie jest na razie gotowa na chłopaka szczególnie przez swoją przeszłość. Niestety już musze iść.-dodałam
-Ok, to cześć.
-Cześć!.-krzyknęłam i pobiegłam w stronę oddalającej się blondynki.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział pisany przy... truskawkach xD. Przepraszam, że taki krótki ;c Wiem, że miał się pojawić jutro bądź pojutrze jednak dzisiaj dostałam weny, a miałam się uczyć na test z przyrody... Tak jak chciałyście był dzisiaj taki mały epizod z Niallem. A i polecam bloga http://www.laucia17.blogspot.com/ (masz Laura i się ciesz xD). Na moim nowym blogu być może pojawi się dzisiaj  krótki prolog . Macie tutaj link http://my-life-is-a-big-pain.blogspot.com/ serdecznie zapraszam, jak na razie jest tam tylko przedstawienie postaci. Będzie to zupełnie inny blog niż ten. Następny być może w sobotę. Będę taka zła i zrobię warunek.
10 KOMENTARZY=Następny rozdział

 


14 komentarzy :

  1. Jej Julie ma takie Converse jak ja! Kocham Lucy i Harrego<3. A przy ich ``całkiem normalnym spotkaniu`` ryłam sie jak głupia!+ tak i żebyś wiedziała, że będe sie cieszyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wgl ja u cb komntuje każdy i czytam każdy, a ty kurwa nawer mojego Prologu na 2 sezon nie przeczytałaś! Obraam sie! Nie focham ale obrazan!

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny rozdział <3 jak i poprzednie :D
    życzę weny :**

    + zapraszam też do siebie, pojawił się nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. CUUUUUUUUUUDOWNIE!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski rozdział. Lucy ma być z Hazzą :* Czekam na następne..
    Zapraszam: http://belivingin.blogspot.com/ <- narkotyki itp.
    WENY XOXO

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mnie ten rozdział wkręcił i zaciekawił, że poszłam do kuchni po marchewkę, seryjnie. :P
    O mały włos i miałabyś mnie na sumieniu.
    Czytam sobie jak kurtularny ( tak, chyba źle to napisałam... ) człowiek, aż tu nagle Lucy wyleciała z takim tekstem, że udławiłam się.
    Już mi się ona podoba. ;D
    A Niall pogadałby sobie dłużej z Julie...
    Tylko trochę się pogubiłam, bo ona powiedziała mu, że jedzie do kuzynów no i on się dowiedział, że jednak jest tu gdzie jest no i ... A dobra, nieważne. Pogubiłam się.
    No to ten - tego... Wenki życzę i pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodaj coś~~!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale on nachalny oj Harry, Harry xd
    Akcja dobra, czekam na nn ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniale!
    Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny. Czekam na następny.
    Zapraszam do mnie.
    http://tough-love69.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział :D
    Ale Harry jest strasznie nachalny. Ale to i bardzo dobrze :D
    Tak chodzi za tą Lucy i chodzi, aż w końcu wychodzi to co chce xD
    Kocham ten rozdział *.*
    Lucy ma być z Harrym! :P
    Czekam nn :*

    + zapraszam do mnie :)
    http://onewayoranother-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne to twoje opowiadanie! Jest już 13 kom;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że rozdział powinien się pojawić już wieki temu, ale po prostu nie miałam pomysłu na dalsza część. Jak narazie mam napisane mniejsza połowę nowego roZdziału ale obiecuje że dodam go jutro bądź w wtorek.

      Usuń